Jak to jest z tym ekologicznym stylem życia?


Ktoś mógłby powiedzieć, że najbardziej eko są bezdomni, bo jedzą mało, nie zużywają zbyt wiele prądu ani wody, noszą tylko ubrania z odzysku, a do tego niekiedy przeczesują miasto w poszukiwaniu odpadów nadających się do recyklingu, żeby oddać je w skupie. Czysta ekologia! Nic tylko zostać bezdomnym… Zabawne, nie? 

Ale jak żyć ekologicznie i nie być ciężarem dla tej planety w czasach konsumpcji i dobrobytu, w których ludzie oceniają Cię po tym, co masz? Wiele osób pewnie sądzi, że zero waste to taka kultura brzydoty, bo nie możesz sobie nic ładnego kupić, tylko ciągle musisz używać znoszonych, przestarzałych i zwyczajnie brzydkich rzeczy! I nic tylko oszczędzasz. Przyznam się szczerze, że ja też tak na to patrzyłam i trochę ciarki mnie przechodzą po plecach na widok tych wszystkich słoików nie do pary w mojej szafce. No i bardzo fajnie jest móc nie zmywać po grillu ze znajomymi, tylko wsadzić wszystko do jednego worka i mieć z głowy…

Thomas T. Hall w swojej książce "Bezgłośny język" (bardzo polecam!) wspomina, że istnieją kultury, w których prawdziwą oznaką władzy i bogactwa jest marnotrawstwo. My chyba żyjemy w takiej kulturze, ale trochę w innym  sensie. Rdzenni wyspiarze niszczą cały swój majątek, żeby tylko pokazać sąsiadom, że mogą. Bo skoro mogli zniszczyć wszystko, co mają, to musi oznaczać, że rzeczywiście są bogaci. To trochę jak milionerzy, którzy już nie muszą sprawdzać stanu konta ;) 

No i tak właśnie kosmetyczki Europejek pękają w szwach od nieużytych nigdy produktów, półki sklepowe uginają się od towaru, a z lodówek wysypują nam się przeterminowane produkty spożywcze, które przeważnie po prostu lądują w koszu, zanim ktoś zdąży ich spróbować. Wystarczy wyjść na ulicę i już ze wszystkich stron widać reklamy – „Musisz mieć to, musisz mieć tamto! Koniecznie już teraz, nie czekaj!” A jeśli nie chcę, to co wtedy? No właśnie, co wtedy? Trzeba by zapytać gimnazjalistę, którego kolega zapytał, czemu nie ma jeszcze nowego srajfona :P 

Trochę jak ci Aborygeni Halla wyrzucamy stare, „brzydkie” rzeczy, żeby kupić sobie nowe, „ładne”. Nie myślimy, czy niepotrzebne nam już rzeczy mogą się komuś przydać, bo to już byłby kłopot. Musielibyśmy popytać, wystawić w Internecie, pomagazynować jakiś czas itp. Wrzucając je do kontenera na odpady w pewnym sensie „niszczymy je” zupełnie tak, jak Ci Aborygeni. Tak sobie dywaguję...

Niestety ten świat nie jest idealny i my nie jesteśmy idealni. Skoro tak to, czy to oznacza, że mam teraz chodzić po śmietnikach jak ten bezdomny, gromadzić stare przedmioty, dojadać jedzenie, które mi nie smakuje i wszędzie chodzić ze swoją miską? Pewnie znajdą się i tacy, którzy powiedzą „Oczywiście, że tak!” Ale to by było bardzo radykalne podejście, a od radykalizmu blisko do totalitaryzmu. 

Od razu mówię - ja takich rzeczy nie mam zamiaru robić :P (chyba że życie mnie do tego zmusi). Po prostu kiedy będę zmęczona to wezmę sobie obiad na wynos w jednorazowym opakowaniu, kupię sobie outfit z poliestru, który mi się spodoba, wytrę podłogę papierowym ręcznikiem itp. Ale kiedy tylko będę mogła wybrać coś, co jest ekologiczne, zamiast nie ekologicznego w zbliżonej cenie, to wybiorę ekologiczne. Kiedy tylko będę mogła zabrać swoje własne opakowanie na jedzenie, zrobię to. Kiedy tylko będę mogła oddać stertę papierów na makulaturę, zrobię to. Kiedy tylko będę mogła użyć mniej danego produktu, żeby opakowanie starczyło mi na dłużej, to zrobię to. I tak dalej, i tak dalej. 

Może zbyt optymistycznie podchodzę do sprawy, ale myślę, że do bycia eko wystarczy odrobina dobrych chęci :)

Komentarze

  1. Też uważam, że zbytnio radykalne podejście do tematu ekologii, nie jest zbyt mądre, przecież trzeba mieć zdrowe podejście do życia i nie działać jak ci wszyscy asceci w średniowieczu bo przecież to już nie te czasy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty