Biodegradowalne trumny zamienią cmentarze w parki


Zawsze kiedy przejeżdżam obok cmentarza przechodzą mnie ciarki po plecach. Nie dlatego, że boję się duchów. Nic z tych rzeczy. Po prostu przeraża mnie ogrom tej przestrzeni wypełnionej betonem, pod którym rozkładają się zwłoki! To straszne, że śmierć zajmuje tyle miejsca, które mogłoby zagospodarować życie. Kiedyś cmentarze zakładano poza granicami miast, ale obecnie sytuacja wygląda tak, że ze względu na rozwój infrastruktury miejskiej i brak przestrzeni na rozbudowę, cmentarze coraz częściej spotyka się w okolicach centrum. Nie powinno tak być, ale niestety nasza planeta, mimo że ogromna, nie jest w stanie pomieścić ciągle rosnącej ludzkiej populacji. Z roku na rok ludzi przybywa, a miejsca wcale nie mamy więcej. Za to desperacko potrzebujemy więcej tlenu, bo emisja dwutlenku węgla w niektórych obszarach świata przekracza wszelkie rozsądne limity. A czymś przecież trzeba oddychać. 

Takie są fakty. Mamy za mało terenów zielonych, żeby zrównoważyć nadmiar dwutlenku węgla i innych szkodliwych substancji w atmosferze. Świetnie skomentował Janusz Mizerny, autor fascynującego bloga green-projects.pl:

"Kiedyś lasy tropikalne pokrywały 12% lądów. Teraz jest to zaledwie 5%. Ale gdyby udało się zalesić 176 millionów hektarów w latach 2020-2050 (scenariusz wykonalny), to w tym okresie można by było liczyć na pochłonięcie przez drzewa i glebę nawet 61,2 Gt CO2. Oczywiście takie nowo nasadzone lasy musiałyby być specjalnie chronione przed wycinką."

Trudno się oprzeć wrażeniu, że cmentarze byłyby wprost idealne do realizacji tego celu. Osoby, które straciły swoich bliskich potrzebują miejsca, w którym mogłyby uczcić ich pamięć. To kwestia psychologiczna i religijna. Od tysięcy lat chowaliśmy swoich zmarłych. Skoro więc postęp cywilizacyjny objął już wszystkie obszary naszego życia, czy nie przyszedł czas, żeby pomyśleć także o tym? Czy nie przyjemniej odwiedza się te cmentarze, które są spowite zielenią? Czy nie przyjemniej spaceruje się po alejkach w cieniu drzew? Może można pójść o krok dalej i zrezygnować z tego całego betonu i marmurów. Konwencjonalny pochówek w krajach zachodnich nie jest ekologiczny. Szacuje się, że na jeden hektar typowego cmentarza przypada 1890 kg środków do kremacji, takich jak szkodliwy dla wszystkich formaldehyd, ponad tona betonu i około 50 ton metalu! To przerażające ilości. Nie wspominając o energii wykorzystanej w procesie produkcji.


Niestety dla wielu cmentarz to sposób na biznes. Zakłady pogrzebowe zgarniają miliony na organizacji pogrzebów. Do tego dochodzą producenci trumien, sarkofagów, budowniczy mauzoleów, wreszcie sprzedawcy wiązanek ze sztucznych kwiatów, świec i zniczy. Jakby tego było mało, kwatery na cmentarzach też kosztują. Za miejsce na warszawskich Powązkach trzeba zapłacić nawet 100 tys. zł! A średnia opłata w Polsce za 20 lat użytkowania kwatery wynosi 3 tys. zł. To ogromne sumy, szczególnie dla mniej zamożnych rodzin. A przecież ludzkie ciało też prędzej czy później ulegnie rozkładowi i zamieni się w materię organiczną.


Trumny z biodegradowalnych materiałów, takich jak tektura albo wiklina, pojawiły się na rynku stosunkowo dawno i już nikogo na Zachodzie nie dziwią. Jako przykład można przypomnieć bio-urny z papieru firmy Bios Urn Environment S.L. Więcej informacji na ten temat można znaleźć na stronie Green Burial Council. Nadszedł jednak czas, żeby pójść nieco dalej. Dzisiaj wiele osób pracuje nad alternatywnymi formami pochówku i radzenia sobie ze śmiercią. Najciekawszą z obecnych propozycji jest pomysł tworzenia biodegradowalnych urn w kształcie jaja opracowany przez Urban Death Project. 

Te urny nie hamują procesu rozkładu, pozwalają mu przebiegać w sposób naturalny, tak aby ludzkie ciało mogło zasilić cykl życia okolicznych roślin. Ja osobiście właśnie w taki sposób chciałabym zostać pochowana, żeby po śmierci zostawić po sobie bardziej pozytywny ślad niż zmurszały kamień pokryty stertą przepalonych zniczy. Wolę aby miejsce mojego pochówku cieszyło oczy i serca ludzi, którzy przyjdą po mnie, i wpływało korzystnie na ich zdrowie. Ciężko mi się pogodzić z myślą, że miałabym marnować zasoby i energię nawet po śmierci, kiedy już zupełnie nie będą mi one potrzebne.



Projekt Capsula Mundi narodził się we Włoszech, dzięki kreatywności dwojga artystów wystawiających swoje prace w tak prestiżowych galeriach jak nowojorska MOMA. Oto jak komentuje cały projekt artystka, Anna Citelli, która wraz z Raoulem Bretzelem opracowała sposób przyjaznego dla środowiska pochówku: 

"Przez ostatnie dziesięć lat naszym głównym celem, jeśli chodzi o projekt Capsula Mundi, było sprawienie, aby nasz pomysł uczulił ludzi na to, w jak absurdalny sposób kultura współczesna radzi sobie z problemem śmierci. W większości krajów europejskich ten rodzaj pochówku jest niedozwolony. Jednak w chwili obecnej jesteśmy gotowi do rozpoczęcia produkcji, ponieważ otrzymaliśmy już wiele zamówień z całego świata."

Gdyby ten projekt zyskał większy oddźwięk, cmentarze zamieniłyby się w parki, a nagrobki zastąpiłyby drzewa. Takich drzew nie można by było ścinać, więc mogłyby produkować tlen przez długie lata, a wizyta na cmentarzu pozytywnie wpływałaby na zdrowie pogrążonych w żałobie członków rodziny, którzy zamiast wdychać opary zniczy, mogliby pooddychać świeżym powietrzem. Mam głęboką nadzieję, że biodegradowalne trumny przyjmą się na całym świecie jako odpowiedź na rosnący kryzys ekologiczny.


Zainteresowanych odsyłam do artykułu na ten temat z 19 września 2016 r. zamieszczonego w magazynie Festiwalu Przemiany, na którym został zaprezentowany prototyp Capsula Mundi w Warszawie, oraz innych artykułów z całego świata dostępnych na stronie projektu Capsula Mundi: https://www.capsulamundi.it/en/media/

Zamieńmy cmentarze w parki!


Źródło zdjęć: https://www.capsulamundi.it/en/
Źródło cytatu: https://www.fastcompany.com/3043782/these-biodegradable-coffins-will-turn-cemeteries-into-forests (tłumaczenie własne)



Komentarze

Popularne posty