Pochwała lenistwa albo dlaczego ten świat nie jest zero waste



NIE CHCE MI SIĘ

Można pokusić się o stwierdzenie, że Zero Waste to takie kreatywne utrudnianie sobie życia, a ekologia to walka z wiatrakami, w której jesteśmy skazani na przegraną, bo czegokolwiek byśmy nie robili, to i tak nasza planeta jest skazana na zagładę. Co z tego, że wyrzucę mniej śmieci, albo kupię organiczny produkt fair trade, skoro wielkie koncerny i tak dalej będą zatruwać środowisko i wyzyskiwać ludzi. Nie zmienię systemu, więc po co w ogóle próbować coś zmienić w moim własnym domu. Nie naprawimy już nieodwracalnych zniszczeń, do których przyczynialiśmy się przez całe lata. Po co więc się oszukiwać.

W chwilach zwątpienia przychodzą mi do głowy różne argumenty przeciwko dążeniu do "ekologicznego" stylu życia i słyszę je też często z ust innych osób, które chciałyby żyć bardziej ekologicznie, ale jakoś nie mogą albo nie wiedzą, jak zacząć. Inna sprawa, że te osoby czasem krytykują zerowasterów i zielonych. Mam wrażenie, że robią to, żeby usprawiedliwić samych siebie i zagłuszyć wyrzuty sumienia. Na przykład irytuje ich "brak bardziej globalnej analizy problemu - np. jeżdżenie wielu kilometrów do sklepu bez opakowań [...] moim zdaniem trzeba tu zachować rozsądek i patrzeć na cały ślad węglowy, a nie tylko fakt posiadania lub nieposiadania opakowania".* Albo nie segregują śmieci, bo "zawsze to była oczywista oczywistość, że nie ma segregacji [...] segregacja [w Polsce] to mit".**

Wyprodukowanie opakowań prawdopodobnie wiąże się ze znacznie większą emisją spalin, niż przejażdżka samochodem, ale jak to mówią, haters gonna hate. Lepiej skrytykować kogoś, kto przynajmniej stara się zrobić coś dla środowiska (i może nie zawsze mu wychodzi), niż spróbować samemu i dowiedzieć się, jak można to zrobić lepiej. Takie to nasze lenistwo. Zawsze potrafimy je logicznie usprawiedliwić :P A kontenery na segregowane suche rzeczywiście mogą nadawać się już tylko na wysypisko, jeżeli ktoś je zanieczyści czymś, co nie powinno się w nich znaleźć - na przykład brudnymi pieluszkami albo olejem silnikowym. Wystarczyłoby przeczytać plakat informacyjny, żeby tego uniknąć, tylko że niektórym się nie chce.

Nasze problemy ekologiczne wynikają właśnie z lenistwa. Lenistwa rządzących, lenistwa wielkich koncernów, a wreszcie lenistwa nas - szarych obywateli. To lenistwo bardzo często zaczyna się w domowym zaciszu - od zwykłego "nie chce mi się" - i wygląda całkiem niewinnie. Niestety ten świat jest tak dziwnie urządzony, że wszystko, co dobre, jest trudne i czasochłonne, a to, co złe, przychodzi bardzo łatwo. To smutne.

TO JEST ZA TRUDNE

Ogólnie mam wrażenie, że ludzkość osiągnęła prawdziwe mistrzostwo w znajdywaniu pretekstów na to, żeby się polenić. Nic nie zajmuje nas tak bardzo, jak poszukiwanie coraz to nowych sposobów na ułatwienie sobie życia. Cały postęp cywilizacyjny ma jeden cel - żeby było łatwiej.

A tymczasem szukanie produktów bez opakowań jest czasochłonne. Nie wszystkie sklepy oferują możliwość zakupu produktów na wagę. Dobrej jakości produkty wielorazowe to spory wydatek (ale jednorazowy wydatek!). Segregowanie śmieci jest zwyczajnie nieprzyjemne. Zrezygnować z jedzenia na wynos jest trudno, bo wtedy trzeba gotować, a kompost śmierdzi. To wszystko czasem wydaje się przytłaczające, a cel, któremu ma służyć - bardzo odległy. Łatwiej jest to wszystko olać i podporządkować się powszechnym praktykom, jakie one by nie były. Zupełnie rozumiem ten punt widzenia.

Każda zmiana na początku wydaje się trudna do przejścia, potem to już tylko kwestia przyzwyczajenia. Gdyby tak nie było, to wszystkie postanowienia noworoczne byłyby realizowane, a dobrze wiemy, jak jest ;) Ale za to satysfakcja, jaką daje zrobienie czegoś dobrego, jest bezcenna. Nigdy nie zapomnę tego uczucia, które towarzyszyło mi, kiedy udało mi się zrobić moje pierwsze bezodpadowe zakupy :) Taką właśnie satysfakcję musi czuć ktoś, kto zdobył Mont Everest. Nie trzeba być wyjątkowym, żeby robić wyjątkowe rzeczy, takie jak nieprodukowanie śmieci.

Niewykluczone, że za jakiś czas bezodpadowy styl życia stanie się dla nas koniecznością i będziemy do niego zmuszeni ustawowo. Wtedy pewnie będziemy mogli liczyć na udogodnienia i ułatwienia, takie jak na przykład jedzenie na wagę i pojemniki zwrotne w każdym sklepie.

TO NIE MÓJ PROBLEM

Moja przyjaciółka stwierdziła jakiś czas temu: "wiesz, ostatnio dowiedziałam się czegoś, przez co zupełnie odechciało mi się wszystkiego. Podobno większość śmieci w oceanach tak naprawdę pochodzi z krajów trzeciego świata, więc co z tego, że w Polsce będziemy wprowadzać ulepszenia i żyć ekologicznie, skoro innej kraje dalej będą zanieczyszczać planetę". Tak, to rzeczywiście prawda, ale biznes śmieciowy to też biznes i trudno podzielić odpady na nasze i wasze. 

Śmieci z Ameryki i Europy są tam przewożone na ogromnych tankowcach z braku miejsca. Są tam niekiedy sortowane ręcznie z wykorzystaniem taniej siły roboczej. W gorszych przypadkach po prostu trafiają na ogromne wysypiska, np. takie jak to na Sri Lance. Dotyczy to szczególnie elektroodpadów. Poza tym używane ubrania i inne przedmioty codziennego użytku jadą za ocean i są odsprzedawane biedniejszym konsumentom jako substytut zachodniego stylu życia, aby zasilić kapitalistyczną gospodarkę tych słabiej prosperujących państw.

Afrykańczycy noszą ubrania po Europejczykach i piją w ich kubkach. W Azji zlokalizowana jest większość światowej produkcji, więc odpady z tamtejszych zakładów produkujących, to skutek uboczny produkcji artykułów typu Made in China ogólnie dostępnych w Europie i Ameryce, które potem zataczają koło i z powrotem trafiają do punktu wyjścia. Na przykład tak jest ze skuterami w Tajlandii, które znudziły się Europejczykom, a ponieważ są tanie w utrzymaniu, to teraz są używane jako główny środek transportu przez wyspiarzy. 

Tak więc bardzo możliwe, że wyrzucane w Polsce patyczki do uszu wylądują ostatecznie w Oceanie Spokojnym właśnie ze względu na ten model ekonomiczny, który wymusza obieg śmieci od bogatszych do biedniejszych użytkowników. Śmieci w krajach trzeciego świata to tak naprawdę nasze śmieci. Jeżeli my będziemy produkować mniej odpadów, to w krajach trzeciego świata też będzie ich mniej. Nie dajmy się konsumpcyjnym żądzom.

TEN STYL ŻYCIA JEST DLA MNIE ZA DROGI

To miłe, że tak naprawdę wszystko, co jest dobre dla Twojego zdrowia i portfela, jest też dobre dla środowiska! To jest fakt, naturalne odpowiedniki i produkty bez opakowań są nie tylko tańsze, ale i zdrowsze dla wszystkich :) Jednak słowo "ekologiczne" kojarzy się przeważnie ze słowem "drogie". Gdy powiedziałam mojej mamie, że chcę żyć bardziej ekologicznie i zapytałam, czy może ona by też nie chciała, usłyszałam "ale to jest dla mnie za drogie". 

Może nam się wydawać, że pakowane w plastik produkty i wszystkie te jednorazówki dostępne w supermarketach są tańsze, ale to złudzenie. Tak naprawdę za cały ten dodatkowy materiał, który i tak ląduje w koszu, ktoś musi zapłacić. My płacimy poprzez tak zwane ukryte koszty. A tych kosztów można uniknąć omijając pośredników i kupując produkty wielorazowe zamiast jednorazowych.

Moja koleżanka z pracy stwierdziła ostatnio, że chce odzyskać te 1000 zł, które wydała na pieluchy wielorazowe, bo wielopielo nie sprawdza się w jej przypadku. Ok, jeśli komuś to nie pasuje, to nagle nie zmieni zdania, ale z ciekawości zapytałam ją, ile pieluch jednorazowych zużywa dziennie jej synek. Powiedziała "pieluch schodzi kolo 5-6 na dobę". Przystąpiłam więc do wyliczeń.

Jeśli wystarczy pięć dziennie (a przeważnie nie wystarczy, bo niektórzy potrzebują nawet 10 na dobę), to daje ok. 130 zł na miesiąc, czyli ok. 1500 zł rocznie. Wychodzi na to, że trzeba wydać prawie 5 tys. na coś, co po chwili wyląduje w koszu :D Oczywiście zakładając, że dziecko nosi pieluchy do trzeciego roku życia. Zależy też jakie dziecko i jak bardzo zdeterminowany rodzic. Wynik niespecjalnie przypadł jej do gustu. Nic dziwnego, bo to dosłownie wyrzucanie pieniędzy do śmietnika! Równie dobrze można podcierać sobie tyłek banknotami prosto z bankomatu :P

Idąc za ciosem obliczyłam, ile średnio wydajemy na jednorazówki. Podane ceny pochodzą ze strony Tesco. Każdy może zrobić własne wyliczenia na podstawie swojego zużycia, ale przypuszczam, że wyniki wyjdą podobne. Ja już nie mam wątpliwości, że jednorazówki pożerają nasze pieniądze.

OTO BILANS WYDATKÓW NA JEDEN ROK (365 DNI, CZYLI 52 TYGODNIE):

  • maszynki jednorazowe (4,59 zł x 52 x 2 os.) - 477,36 zł
  • ręczniki papierowe (6,79 zł x 26) - 176,54 zł
  • worki na śmieci (6,99 x 12) - 83,88 zł
  • waciki (4,29 zł x 6) - 25,74 zł
  • patyczki do uszu (2,69 zł x 12) - 32,28 zł
  • kostki do toalet (8,99 zł x 24) - 215,76 zł
  • torby foliowe, co drugi dzień (0,40 zł x 180) - 72 zł
  • folia aluminiowa (8,99 zł x 6) - 53,94 zł
  • folia spożywcza (6,49 zł x 6) - 38,94 zł
  • papier do pieczenia (5,99 zł x 3) - 17,97 zł
  • odkamieniacz (1,29 zł x 6) - 7,74 zł
  • zmywaki kuchenne (4,29 zł x 12) - 51,48 zł
  • nabłyszczacz do zmywarki (14,99 zł x 1) - 14,99 zł
  • woda butelkowana (1,89 zł x 365 x 2) - 1379,70 zł
  • chusteczki do nosa (4,49 zł x 12) - 53,88 zł
  • podpaski (6,99 zł x 24) - 167,76 zł
  • wkładki higieniczne (6,59 zł x 18) - 118,62 zł
  • worki do odkurzacza (28,99 zł x 2) - 57,98 zł
RAZEM: 3046,56 zł


Trzy tysiące złotych wyrzucone do kosza. A wydaje się, że jednorazówka to taki tani produkt :/ Wystarczy zastąpić ją wielorazowym odpowiednikiem, żeby mieć spokój na lata! Wielorazowy produkt dodatkowo oszczędzi nam czas, bo już nigdy nie powiemy "ojej, zapomniałam kupić waciki!" Zwyczajnie nie będzie trzeba w kółko kupować tego samego, a pieniądze zostaną w portfelu.

Zdziwiłam się też bardzo, kiedy policzyłam, ile trzeba wydać na komercyjne środki czystości. Okazało się, że są sześć razy droższe niż produkty ekologiczne! Przepłacamy za marketing, bo zwykła soda czy ocet tak samo dobrze sprawdzają się do czyszczenia domu (a do tego są bezpieczniejsze - mi wielokrotnie zdarzyło się oparzyć Cillitem). Polecam książkę Ewy Kozioł "Eko w wielkim mieście", w której można znaleźć proste przepisy na domowe środki, których zrobienie zajmuje pół minuty i wymaga zaledwie kilku prostych składników.

PORÓWNANIE ROCZNYCH WYDATKÓW NA ŚRODKI CZYSTOŚCI:

BEZ ZERO WASTE:

  • domestos (9,99 zł zł x 12) - 119,88 zł
  • mleczko do czyszczenia łazienki (8,99 zł x 12) - 107,88 zł
  • płyn do czyszczenia szyb (5,99 x 12) - 71,88 zł
  • płyn do czyszczenia kuchenki (11,99 zł x 3) - 35,97 zł
  • pronto do mebli (10,39 zł x 6) - 62,34 zł
  • pianka do usuwania osadów (17,99 x 2) - 35,98 zł
  • ściereczki nawilżane do czyszczenia (7,99 zł x 12) - 95,88 zł
  • płyn do mycia podłóg (10,39 zł x 6) - 62,34 zł
  • kret (6,99 zł x 6) - 41,94 zł 
RAZEM: 634,09 zł


Z ZERO WASTE:
  • szare mydło 120 g (1,79 zł x 6) - 10,74 zł
  • ocet spirytusowy 500 ml (1,25 zł x 24) - 30 zł
  • soda oczyszczona 1 kg (6 zł x 6) - 36 zł
  • olejek eteryczny 15 ml - 7 zł
RAZEM: 84,74 zł

Oczywiście większość z tych produktów można też zastąpić kupnym płynem wielofunkcyjnym. Jeżeli w poprzednim roku brakowało Wam pieniędzy na fajne wakacje, to już wiecie, jak je zdobyć ;)

NIE MAM NA TO ZDROWIA

Czasem, kiedy niosę ciężką torbę z zakupami z kooperatywy, które robię raz w tygodniu, myślę sobie - po co ja się tak męczę. Przecież mam Żabkę pod domem. Kręgosłup mi od tego pęknie! Warto jednak wspomnieć o tym, że pozbywając się syntetyków z gospodarstwa domowego dbamy też o zdrowie, a jak wszystkim wiadomo, najwięcej wydaje się właśnie na reperowanie tego, co w nas się zepsuło. 

Zgodnie z raportem GUS w 2016 roku Polacy wydali 36,5 mld zł na zdrowie (prywatnie, nie licząc składek na ubezpieczenia społeczne i wydatków publicznych). W Polsce mieszka 37,9 mln ludzi, a to oznacza, że przeciętny Polak wydaje rocznie dodatkowe 960 zł na swoje zdrowie. Oczywiście na zdrowie to coś, na co nie do końca mamy wpływ, można o tym dyskutować, ale liczby mówią same za siebie. 

Podobno dobra dieta może pomóc na wiele dolegliwości, a Zero Waste zmusza nas do kupowania zdrowej, nieprzetworzonej żywności, bo taka przeważnie jest dostępna właśnie na wagę i bez opakowania. Mój narzeczony na przykład jest uczulony na antybiotyki i konserwanty dodawane do mięsa, a te bez dodatków może jeść bez obaw. Co ciekawe Bea Johnson w swojej książce wspomina, że odkąd jej rodzina wprowadziła w domu zasady Zero Waste jej mąż przestał cierpieć na chroniczne zapalenia zatok. Może więc coś w tym jest? Pewnie nie zaszkodzi spróbować. A ciężkie zakupy mogę przywieźć rowerem albo rozłożyć je na dwa razy :)

PADŁEŚ, POLEŻ

Ogólnie zauważyłam, że im większy jest sprzeciw w moim otoczeniu względem tego Zero Waste, tym większa ochotę mam jednak to robić :D Nie ze zwykłej przekory (chociaż zawsze był ze mnie rebel :P). Po prostu w moim krótkim życiu zdążyłam zauważyć, że to, co podoba się wszystkim, przeważnie nie jest warte świeczki z tego prostego względu, że ludzie są głupi i leniwi. 

Maszyna parowa też początkowo budziła sprzeciw. Nie chcę nawet wiedzieć, jak wielkie kontrowersje musiał budzić wynalazek koła :P Historia pokazuje, że postęp zawsze napotyka opór. Nie chcę tu nikogo obrazić, mówiąc ludzie, mówię też o sobie. Są jednak takie momenty, że wstydzę się, że jestem człowiekiem.

Ostatnio dostałam bardzo inspirującą wiadomość e-mail od Charlotte Watkins, która wraz z przyjaciółką pisze bloga zerowastelife.co.uk. Myślę, że Charlotte zawarła w nim całe sedno problemu. Jeżeli jeszcze nie macie subskrypcji, to chciałabym się z Wami nim podzielić. Oto cały list:

Jak widać najlepsi zerowasterzy też popełniają śmieciowe grzeszki, ale przecież nie chodzi o to, żebyśmy wszyscy byli idealni, bo nie będziemy. Ważne, że się staramy, a to już coś. Nic w tym złego, że odpoczniesz, kiedy jesteś zmęczony. Ekologicznym stylem życia też można się zmęczyć i nikt nikomu nie powinien mieć tego za złe. Tym bardziej, że nie jest to powszechny styl życia i nie mamy takich udogodnień dla zerowasterów, jakie są dostępne dla przeciętnego konsumenta. 

Charlotte stwierdza wprost:
- jeżeli możesz ograniczyć odpady tylko w jednym obszarze swojego życia, to OK;
- jeżeli wiesz, że za dużo kosztowałoby Cię "nawrócenie" swoich podopiecznych, zwierząt domowych albo członków rodziny na Zero Waste, to OK;
- jeżeli Twoja niepełnosprawność sprawia, że życie zgodne z zasadami Zero Waste byłoby dla Ciebie za dużym utrudnieniem, to OK;
- jeżeli zdarzy Ci się zjeść coś z opakowania, to OK.

To jest OK, bo wcale nie przekreśla wszystkiego. Małe kroczki też się liczą! Ciągle sobie powtarzam - warto próbować, nawet jeżeli nie zawsze się udaje. Padłeś, poleż, a potem powstań i próbuj dalej :)


* Źródło: komentarz do wpisu http://ekologika.edu.pl/recenzja-ksiazki-pokochaj-swoj-dom/
** Źródło: komentarz do filmu: https://www.youtube.com/watch?v=CPUE_aftGHo

Komentarze

Popularne posty