Perfumy w kremie


To naprawdę niesamowity produkt i chyba nie muszę wspominać, że od pierwszego użycia kompletnie przepadłam. Okazuje się, że można mieć zapach perfum i nawilżenie w jednym! W dodatku można nosić takie cudeńko w torebce bez obaw, że coś się wyleje :P Noszę go przy sobie zawsze i mimo bardzo małych rozmiarów starcza na długo.



Produkt jest zapakowany w kartonik z kory sheesham, czyli drzewa palisandru, który z powodzeniem można kompostować. Palisander jest jednym z najbardziej cenionych gatunków drewna wykorzystywanym w sztuce użytkowej. Przypomina mahoń, ale mahoń jest rzadszy i co za tym idzie - znacznie droższy. Cały produkt jest przyjazny dla środowiska, bo składa się wyłącznie z darów natury. 

Pudełeczko, w którym zamknięto krem, jest zrobione z twardego ciemnego drewna. Za to kremowe cudo zapłacimy około 49 zł. To dużo i mało, ale przeważnie drogeryjne perfumy kosztują znacznie więcej. Do wyboru mamy różę, gorzką pomarańczę, patchouli, neroli, konwalia, orchidea, opium i jaśmin. Jest z czego wybierać :) Ja wybrałam właśnie jaśmin.

W pojemniczku znajdziemy 6 g kremu, ale zapewniam Was, że taka mała ilość starczy na długo. Ze względu na zawartość naturalnych wosków i olejów kremik jest bardzo wydajny. Nakładamy go tylko na miejsca pulsujące, czyli nadgarstki i strefy za uszami. Zapach jest dość ciężki, taki indyjski, ale na skórze czuć tylko kwiaty jaśminu. Przypuszczam, że to zasługa olejków eterycznych.
Oto opis producenta:


Unikalna forma perfumowania ciała w nietuzinkowym pudełeczku z kory sheesham. Bazą perfum są naturalne woski roślinne co zapewnia ich hipoalergiczność. Dzięki zakręcanemu pudełeczku perfumy mogą zawsze towarzyszyć nam w torebce. To niecodzienne połączenie elegancji, funkcjonalności i bezpiecznego kosmetyku.

STOSOWANIE: najlepszy efekt uzyskujemy nakładając niewielką ilość kremu na miejsca pulsujące (nadgarstki, strefy za uszami, skronie, zgięcia łokci i kolan).

bez alkoholu
na naturalnych wyciągach z roślinnych
trwały zapach
nietestowane na zwierzętach
kartonowe opakowanie pochodzi z recyklingu
w ręcznie robionym puzderku z kory sheesham 

Skład:
esencja jaśminowa
olejek z drzewa herbacianego jako konserwant
olejek z kiełków pszenicy (witamina E)
ekstrakt z aloesu
wosk pszczeli
woski roślinne


Skład perfum w kremie jest bardzo przyjemny, bez wysuszającego alkoholu, który jest dodawany do perfum w płynie. Oprócz naturalnych zapachów, mamy nawilżacz, czyli ekstrakt z aloesu, olejek z kiełków pszenicy i woski. Niestety ze względu na obecność wosku pszczelego, który (jak sama nazwa wskazuje) wytwarzają pszczoły, produkt nie jest wegański. Ja staram się przejść na weganizm, ale na razie jeszcze nie wycofałam produktów odzwierzęcych z mojej diety i życia całkowicie. Nadal jestem wegetarianką, ale jeśli ktoś już jest na dobrej drodze do weganizmu, to ten produkt nie spełni jego oczekiwań.

Ogólnie bardzo polecam tę naturalną alternatywę dla perfum :) U mnie sprawdza się świetnie. Ponieważ w składzie mamy też antybakteryjny olejek herbaciany, to kremu możemy też z powodzeniem użyć jako naturalnego dezodorantu. To świetna opcja np. na wakacje, jeżeli chcemy ograniczyć bagaż do minimum. Następnym razem wypróbuję neroli, bo uwielbiam zapach pomarańczy.

Niestety typowe perfumy nie są tak niewinne, jak można by przypuszczać. Do tych uroczych buteleczek trafiają bardzo szkodliwe związki. Na przykład w perfumach Giorgio Armani Aqua di Gio jest aż 19 toksycznych związków chemicznych. Stosowanie perfum odradza się kobietom w ciąży, ponieważ udowodniono, że syntetyczne zapachy dostają się do łożyska i przenikają do mleka matki. Na przykład składnik taki jak Coumarin jest w 95% wchłaniany przez skórę i powoduje uszkodzenia wątroby, a jest powszechnie stosowany w drogeryjnych perfumach. 

W dodatku nie na wszystkich kosmetykach producenci podają skład, ponieważ przepisy nie są tutaj tak restrykcyjne, jak w przypadku innych kosmetyków. Czasami wystarczy sama nazwa Parfum, aby załatwić sprawę. Producenci bronią się tajemnicą przedsiębiorstwa przeciwko ujawnieniu dodawanych do perfum chemikaliów. To na pewno zmieni się w niedługim czasie, bo prowadzone obecnie badania wykazują, że niektóre związki w nich zawarte są zbyt szkodliwe, aby mogły być anonimowe. Przeprowadzone w 2010 roku badanie WEG wykazało obecność alergenów, dysruptorów układu endokrynologicznego, a nawet tak zwanych obseogenów, czyli substancji, które mogą powodować przybieranie na wadze! Cały raport można przeczytać TUTAJ.

Komentarze

Popularne posty