Odżywka/maska do włosów zero waste ze sklepu ekoty


Jakie są moje włosy?

Każdy ma jakiś taki fragment swojego ciała, z którego nie jest w pełni zadowolony. U mnie są to włosy. Zawsze chciałam, żeby były inne i to jest główny powód, dla którego zawsze mam z nimi problemy. Zwracam na nie za dużo uwagi! Niestety od czasu, kiedy zdecydowałam się je ściąć, ciągle jestem na drodze do ich zapuszczenia i ta droga nie jest usłana różami. Próbowałam całej masy odżywek do włosów, tych drogeryjnych i tych fryzjerskich, ale nic do tej pory nie spełniło moich oczekiwań. Kiedy do tego wszystkiego doszły jeszcze wymagania dotyczące ekologicznego składu i opakowania zero waste, sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej. 

Może zacznę od kilku słów o moich włosach. Moje włosy są falowane, typ 2a, sztywne i suche, ale łatwo się odkształcają. Nie mam rozdwojonych końcówek, bo każdy włos jest stosunkowo gruby, ale cała fryzura nie należy do szczególnie gęstych. Włosów nie farbuję, mój kolor to naturalny ciemny blond, ale końcówki pamiętają jeszcze rozjaśnianie. Są to typowe włosy średniej gęstości (kucyk ma 7 cm w obwodzie). 

Po większości odżywek miałam zwyczajny puch, nie objętość, tylko puch. Szczególnie tych z olejami nasyconymi i białkiem zwierzęcym (np. keratyną). Do tej pory jedyną odżywką, która nieco zmiękczała i wygładzała mi włosy była Natura Siberica Blanche Arctic Rose - odkryłam ją dzięki Moni z sophieczerymoja.com. Firma Natura Siberica posiada certyfikat Ekocert i większość składników, które można znaleźć w jej produktach, to składniki pochodzenia naturalnego, ale ich opakowaniom daleko do zasad zero waste. Stwierdziłam więc, że muszę poszukać jakiegoś zamiennika i znalazłam :) 

Odżywka na wagę? Wow!

Na odżywkę/maskę do włosów z masłem shea z ekoty trafiłam przypadkiem przy okazji zakupów dla domu. Od razu przykuł moją uwagę fakt, że odżywkę można kupić "bez opakowania", czyli przynieść swój słoik albo po prostu zwrócić słoik do sklepu po wykorzystaniu odżywki. Wystawę czy kupić jeden ładny słoiczek, który będzie pasował do wystroju łazienki i będzie cieszył oko, i napełniać go odżywką. Nic się nie marnuje, a my cieszymy się widokiem estetycznego opakowania, które posłuży nam długo. To jest jednak opcja dla bardziej wymagających. Ja wymagająca nie jestem, więc poprzestałam na zwykłym słoiku z aluminiową zakrętką :P Ale nie jest ważne opakowanie, tylko to co jest w środku! Przejedźmy więc do działania.

Odżywkę nakładam na dwa sposoby. Olejuję włosy i po 30 minutach (albo dłużej)  moczę włosy, odciskam je w rękach i nakładam odżywkę na długość w myśl metody OMO do zemulgowania oleju. Na skalp nakładam szampon, spieniam go i spłukuję wszystko razem. Następnie nakładam odżywkę zmieszaną z odrobiną oleju z krokosza barwierskiego na 2 do 5 minut dla podbicia efektu. Kiedy się spieszę i nie zależy mi tak bardzo na mocnym odżywieniu pasm, po prostu nakładam odżywkę od razu na olej, a na skalp szampon, spieniam, spłukuję i jestem gotowa. 

Suszarki używam sporadycznie, raczej staram się suszyć włosy naturalnie, bo to najbardziej im służy. Suszarka w moim przypadku wzmaga puszenie, mimo że mam suszarkę, którą wszyscy sobie chwalą, a mianowicie ROWENTA CV6065 Instant Dry z jonizacją. No cóż, moje włosy są dość problematyczne. Jednak odżywka od ekoty radzi sobie z nimi świetnie. Zupełnie tak samo dobrze, jak kultowa Nounou od Davines albo Magistral od Kerastase (ale bez syntetycznych dodatków).

Skład

W składzie jest dużo enigmatycznych substancji, ale zdecydowałam się kupić tę odżywkę mimo wszystko, bo to jedyny taki produkt na rynku, który można kupić bez opakowania (jedyny jaki znalazłam :P). Mam jednak mieszane uczucia. Z jednej strony nie ma w nich nic szczególnie złego, a z drugiej strony mogłoby być lepiej :P Przyjrzyjmy się bliżej tym dziwnym składnikom. Na początku mamy wodę, alkohol cetylowy w roli emolientu i glicerynę w roli nawilżacza. Jedynymi nie do końca naturalnymi składnikami są Ceteareth-20, Polyquaternium-16 i Phenoxyethanol. Są to substancje, wokół których narosło trochę kontrowersji.



Skład (INCI): Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Ceteareth-20, Polyquaternium-16, Phenoxyethanol, Butyrospermum Parkii Butter (Shea Butter), Panthenol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Sodium Hydroxide.


Polyquaternium-16

Polyquaternium-16 powstaje akurat w wyniku kopolimeryzacji winylopirolidonu, który przez FDA jest uznawany za bezpieczny. Niektóre poliquaty tworzy się z celulozy. Ogólnie rzecz biorąc polyquaternium to polimer o właściwościach antystatycznych, który tworzy na włosach cienki film podobnie jak silikon. Wg International Nomenclature of Cosmetics Ingredients (INCI) polyquaternium to określenie opisujące polimer poddany procesowi tak zwanej quaternizacji, czyli przyłączenia grup alkilowych chlorku amonu do łańcucha polimeru. PDzięki temu wytwarza się ładunek dodatni, który "przyciąga" polimer do ujemnie naładowanej powierzchni włosa. Daje to efekt kondycjonujący i pozwala na uzyskanie połysku podczas stylizacji, ale ma też pewne minusy. 

Niestety poliquaty nie są tak łatwe do usunięcia, jak mogłoby się wydawać. Dzięki tym elektrostatycznym interakcjom substancja łączy się z włosem i chociaż efekt ten jest bardzo pożądany w przypadku wysokoporowatych i zniszczonych włosów, to nadbudowywanie się substancji może utrudniać wnikanie innych pożytecznych substancji wgłąb włosa, np. wtedy, gdy będziemy chciały wykonać jakiż zabieg odżywczy, np. cassiowanie. Wtedy trzeba będzie umyć włosy mocnym szamponem z SLS, a nawet użyć niekoniecznie bezpiecznego Tetrasodium EDTA, aby zedrzeć nadbudowane substancje z powierzchni włosa.

Ceteareth-20

Gorszy od Polyquaternium-16 jest jednak Ceteareth-20, czyli alkohol cetylowy oksyetylenowany 20 molami tlenku etylenu, który może zawierać potencjalnie toksyczne zanieczyszczenia, takie jak 1,4-dioksan, dlatego nie należy go używać na uszkodzoną skórę. Wg Kosmopedii jest to substancja powierzchniowo czynna, hydrofilowa, ulegająca hydrolizie, czyli rozpadowi w wodzie. W kosmetykach pełni funkcję emulgatora, czyli umożliwia połączenie fazy wodnej z olejową i powstanie emulsji.

Phenoxyethanol

Kolejnym budzącym wątpliwości składnikiem jest fenoksyetanol, który jest dopuszczony do stosowania w kosmetykach tylko w ograniczonym stężeniu, czyli 1,0%. Jest to substancja konserwująca z grupy alkoholi uniemożliwiająca rozwój mikroorganizmów w okresie stosowania produktu. Zaczął być powszechnie stosowany jako alternatywa dla okrytych zła sławą parabenów, ale najprawdopodobniej ma równie dużo minusów. Już teraz jest zakazany w niektórych krajach, np. w Japonii. Wg FDA substancja ta może powodować negatywne skutki dla ośrodkowego układu nerwowego, a mimo to jest powszechnie stosowany w farmacji i można go znaleźć w lekach do stosowania na rany, np. w Octenisepcie! Jak to mówią "dopiero dawka czyni truciznę", ale może lepiej profilaktycznie go unikać?

Pozostałe składniki rzeczywiście są 100% naturalne i nie ma powodów, by się ich obawiać. Tak więc odżywka z ekoty rzeczywiście zawiera składniki pochodzenia naturalnego, ale nie do końca sprawdzone i całkowicie bezpieczne. Owszem te nienaturalne też działają bardzo dobrze i rzeczywiście wygładzają włosy, nadając im połysk i wypełniając ubytki, ale wolałabym, żeby ich nie było. 

Może trochę panikuję, bo przecież wszystkie te substancje są dopuszczone do stosowania w kosmetykach i są powszechnie stosowane w popularnych odżywkach oraz maskach, ale przecież parafina też  teoretycznie jest bezpieczna, a mimo to staram się jej unikać. Z jednej strony emolienty suche nadają włosom blask, a mocny konserwant daje pewność, że kosmetyk kupowany na wagę zachowa trwałość i nie będzie w nim bakterii. Z drugiej jednak byłoby idealnie, gdyby można było mieć to wszystko bez stosowania chemii.

Podsumowując...

Odżywka doskonale spełnia swoją funkcję, nawet na tak problematycznych włosach jak moje. Jednak jej największym atutem bez wątpienia jest jej bezopakowaniowy charakter. Na polskim rynku na próżno szukać kosmetyków dostępnych w opakowaniach zwrotnych albo w kanistrach, z których można napełnić przyniesiony przez siebie pojemnik, co na Zachodzie jest już powszechną praktyką. Dlatego ta odżywka to swego rodzaju ewenement. 

Czy więc nie warto przymknąć oko na niedociągnięcia składu, który do złudzenia przypomina składy większości drogeryjnych kosmetyków (poza tym że jest krótszy)? Tak czy inaczej mam nadzieję, że wraz z rosnącym zapotrzebowaniem wkrótce w Polsce będzie więcej sklepów zero waste i bulk shopów sprzedających kosmetyki na wagę. Wtedy będziemy mieć znaczenie większy wybór :) 

Więcej na ten temat https://www.naturallycurly.com/curlreading/curl-products/all-about-another-hard-to-pronounce-ingredient

Komentarze

Popularne posty